prof. Tadeusz Sławek o trzeźwości – „Trzeźwość”
Człowiek trzeźwy jest tym, który trzyma się z daleka od stanu upojenia. Upojony jest nie tylko ten, kto nadużył alkoholu, ale każdy, kto nie potrafi znaleźć należytego dystansu do samego siebie. Upojenie alkoholem jest tylko szczególną postacią upojenia samym sobą. Po nazbyt wielu kieliszkach nie potrafię ocenić własnego postępowania, wcielam się bez reszty w siebie, utożsamiam z tym kimś, którego język wiotczeje, a krok staje się chwiejny. Nie znajduję już przestrzeni, aby cofnąć się o krok i przypatrzyć się sobie krytycznie; nie mam już oka, które przyjrzałoby się ze zdumieniem mojemu postępowaniu. „Jestem jaki jestem” i jestem z tego dumny. Alkohol i brutalny egocentryzm mają wspólne czarne serce; jest nim tępe przyzwolenie na samego siebie jako na formę tyleż ułomną, co bezczelnie pretendującą do doskonałości. Pijany heros i popularny „gwiazdor” na równi szczycą się swoją pokracznością. Są równie nie-trzeźwi, równie upojeni, równie bezkrytyczni.
Trzeźwość to mądrość jasnego spojrzenia. Świetlistość owego spojrzenia bierze się z przestrzeni, która rozciąga się między mną a tymi wszystkimi rolami, które przychodzi mi grać w życiu. Upojenie jest pewną formą duszenia się, braku powietrza w świecie, który wypełniam bez reszty, w którym bezczelnie się panoszę, nadymam, zataczam od ściany do ściany, tak, aby wypchnąć zeń wszystkich innych. Gdy jestem nie-trzeźwy moje spojrzenie mroczy się, gdyż nie ma już właściwie na co patrzeć: w stanie upojenia cały świat jest tylko mną i wypełniają go moje sprawy. Upojony – ślepnę. Nie bez powodu mówi się o „pijanym widzie”; w „pijanym widzie” nic nie widzę, tracę wzrok, a poniekąd i przytomność – przestaję być obecny.
Trzeźwość to mądry dystans pozwalający żyć i mnie i innym. Wiemy już, że mądrość ta wywodzi się z jasnego spojrzenia, a teraz dodajmy, iż jest jeszcze inne jej źródło – a jest nim czuwanie. Trzeźwość jest bowiem rodzajem czujnego oczekiwania wolnego zarówno od bezkrytycznego entuzjazmu wobec wszelkiego rodzaju zjawisk, jak i sennej obojętności godzenia się na wszystko co dzieje się wokół mnie. W trzeźwości jestem przytomny, czyli po prostu „obecny”, w stanie wyostrzonej życzliwej uwagi obserwuję świat. W takim stanie rzeczy mogę umiejętnie kształtować swoje losy odnosząc się do tego, co mnie otacza, ale jednocześnie nie naginając owych zdarzeń do moich pragnień i wymagań. Nie-trzeźwy wyobrażam sobie, że to ja kieruję losami świata. Przekonanie takie jest efektem nieprzytomności, bowiem w stanie upojenia nieustannie powiększam do nadnaturalnych rozmiarów samego siebie. Trzeźwość przekłuwa balon próżnego „ja”, ale tylko dzięki temu jestem zdolny dostrzec należyte miary przedmiotów i znaleźć należytą miarę dla samego siebie. Trzeźwość nie jest praktykowaniem upartej abstynencji, ale sztuką odnajdywania miary.
Dlatego możemy powiedzieć, iż trzeźwość jako jasne spojrzenie i mądre czuwanie jest warunkiem wszelkiej cnoty. To ona czujnie opiekuje się sprawiedliwością i męstwem, gdyż bez niej jedno łatwo mogłoby stać się tyranią ślepej litery prawa, a drugie równie ślepym parciem do przodu będącym formą instynktu samobójczego. Trzeźwość chroni nas przed tyranią cnoty (a potrafi ona być nader uciążliwa), bowiem uczy nas, iż nawet w cnocie najważniejsza jest właściwa, przytomna miara. Trzeźwość spojrzenia jest na dłuższą metę warunkiem pozostałych cnót. Jest bowiem gotowością do nieustannego rozpatrywania tego, co dobre, a co złe. Trzeźwość jest sposobem mówienia „strzeż się”, ale i „witaj” wobec wszystkich propozycji świata.
Trzeźwość zatem to swoista zasada rzeczywistości. Ogarniając świat trzeźwym spojrzeniem jednocześnie działam na rzecz przyszłości. Trzeźwość bowiem nie żyje i nie upaja się chwilą, wie że chwili owej nie wolno nam rozpatrywać bez nawiązania do tego, co było i tego, co będzie. W machnięciu ręką towarzyszącym często kolejnym toastom wzywającym do tego, aby upoić się do zapomnienia jest gorzka lekcja. Człowiek jest bytem pamiętającym i wysoką cenę płaci za wszelkie próby zapomnienia. Zapomnienie bowiem jest równoznaczne z wymazaniem horyzontu naszego istnienia, z obudzeniem się w stanie pustki. Nie dajmy się zwieść temu, że to jedynie ból głowy, który skutecznie zaleczy tabletka aspiryny. Ten ból głowy jest formą, w której przypomina się człowiekowi przyszłość, o której – jak okazuje się nadaremnie – pragnął zapomnieć. Przyszłość ta nie jest do pomyślenia bez człowieka i zawsze upomni się o niego, czy tego chce, czy nie chce. Trzeźwość jest więc nieustannym myśleniem o przyszłości. Lepiej, abyśmy byli przytomni temu, co przyszłość owa niesie.